Sunday 30 July 2017

batyżowiecki szczyt : pytlákův expres VI+



Wybija godzina 05:00 gdy dzwoni budzik. Nikt nie ma jednak ochoty wstawać. Zmęczenie po akcji na Gerlachu daje się we znaki. Mija 10 min kiedy budzik

dzwoni ponownie. Trzeba w końcu wstać inaczej będziemy tego później żałować czekając w kolejce pod ścianą! Budzę więc chłopaków i "zachęcam" do wyjścia.  

Nie widać jednak spręża w narodzie.


Po chwili nareszcie wstają. Powoli i ospale przygotowujemy śniadanie. Szybka kawa / herbata, pakowanie plecaków i chwilę po 06:00 ruszamy już w 

stronę Batyżowieckiego. Idę pierwszy. Za mną Krzysztof a na końcu biegnie Michał.


Na ten dzień w planie mamy przejść Čihulov Pilier a jeśli czas pozwoli to może nawet coś jeszcze. O wszystkim będziemy decydować pod ścianą. 

Zanim jednak tam docieramy, Krzysztof sugeruje zmianę planów. I tak żeby zamiast na filar, spróbować przejść Pytlákův Expres ("tam przynajmniej się

powspinamy"). Mi ten pomysł średnio się podoba. Jestem jeszcze lekko zmęczony po poprzednim dniu. Michał, który ma pomóc zdecydować co

robimy, nie ma zdania...


I w ten właśnie sposób, parę minut po godzinie 07:00 wbijam się w pierwszy wyciąg Pytlákův Expres ;-)


Droga startuje na lewo od drogi Kutty. Z półki po obłych (wymytych) płytach dochodzę do charakterystycznych odciągów, z których skośnie na lewo

dochodzę pod zacięcie, gdzie zgodnie z topo, zakładam stan (spit).


Na dojściu do stanowiska znajduje się zaklinowany friend.

widok z pierwszego stanowiska na start drogi
Krzysztof pod stanowiskiem


Wyciąg drugi to piękne, miejscami połogie, zacięcie za VI-. W kluczowym miejscu można znaleźć hak. Asekuracja siada jednak tutaj bardzo dobrze.

Po przejściu zacięcia należy wyjść na wygodną platformę, z której dalej skośnie w lewo, przez płytkę z wymyciami. Stan znajduje się pod okapem (dwa spity). 

Ja niestety poszedłem prosto do góry, przez co straciliśmy trochę czasu na przeniesienie stanowiska.

Michał na dojściu do drugiego stanu


Na wyciągu trzecim zamieniamy się z Krzysztofem na prowadzeniu.

Tutaj Krzysztof ze stanowiska startuje prosto do góry, do podchwytów znajdujących się w okapie nad nami. Dalej przez przewieszkę  za V+ (raczej łatwo).

Następnie po wyjściu na połogą płytkę, trawersuje w lewo, gdzie systemem rys / małych chwytów dochodzi do kolejnego stanowiska (dwa spity) pod okapem.

płytka na trzecim wyciągu


Początek wyciągu czwartego to już kluczowe trudności drogi za VI+. Siłowe wejście na odciąg w wypychający kominek oraz "nieprzyjemny" i eksponowany

trawers w prawo, po przejściu którego, dalej już łatwym terenem do kolejnego stanu.


Nie wiem jak trudności na prowadzeniu odczuł Krzysztof, ale widać było, że jest hardo! Dla mnie osobiście przejście tego miejsca z plecakiem na należało do

najprzyjemniejszych. Na szczęście dobra praca nóg i szerokie rozstawianie się na tarcie skutecznie pomogło pokonać trudności. Na pewno jednak nie było to 

najłatwiejsze VI+ jakie do tej pory robiłem.


Zjeżdżając drogą Kutty zauważyliśmy, że istnieje jeszcze jeden wariant przejścia tego wyciągu. Zespół, który wspinał się po nas, poszedłszy od razu do góry, 

pomijając trawers w prawo. Być może jest to jakiś wariant z prostowaniem :-)

kluczowe trudności drogi (zdjęcie zrobione podczas zjazdów drogą Kutty)
Michał na wyjściu z trawersu
dojście do czwartego stanu


Wyciąg piąty i szósty jest już generalnie mało ciekawy. Piąty to głównie szukanie skały między kawałkami trawy. Szósty natomiast to już wejście na grań. 

Oba bardzo łatwe i mało wspinaczkowe. Także o ile ktoś nie chce robić dalej grani Batyżowieckiego Szczytu to zachęcam od razu do zjazdów drogą Kutty. Jeśli

jednak ktoś zdecyduje się iść dalej, tak jak my, to na końcu ostatniego wyciągu znajduje się "ring" oraz spit do zjazdu na trawiastą półkę. 

wspinanie w trawach na wyciągu piątym ;-)
wyjście na grań
czas na zjazdy...

Kościółek... Páleníčkova Cesta wygląda bardzo zachęcająco!
i czas wracać do Krakowa... 


O dziwo dotarcie do postawy ściany poszło nam bardzo sprawnie. Jeśli dobrze pamiętam to w trochę ponad godzinę ogarnęliśmy w trójkowym zespole 4 zjazdy.


Na drugą drogę tego dnia w końcu się nie decydujemy. Podczas zjazdów naliczyliśmy aż 5 zespołów na drodze Kutty... Mimo tego do Krakowa i tak docieramy

dopiero po 19:00.


Droga sama w sobie specjalnie mnie nie zachwyciła. Jako główny cel na jeden dzień zdecydowanie nie jest warta zainteresowania. Bardziej bym ją potraktował

jako sprawdzian swoich umiejętności w, nie łatwej cyfrze, VI+, niż jako piękną drogę wspinaczkową. Na szczęście poprzedniego dnia zrobiliśmy super cestę na 

zachodniej ścianie Gerlacha, także w ogólnym rozrachunku nie ma czego żałować.


Dla zainteresowanych przygotowałem topo z naszego przejścia drogi. Na żółto zaznaczony jest prawdopodobnie wariant prostowania.

Sam schemat dostępny jest również na stronie tatry.nfo.sk.


Saturday 29 July 2017

gerlach : poľská cesta VI-

Droga Kurczaba na Gerlachu marzyła mi się od bardzo dawna. 8 wyciągów w litej skale plus kawał grani wyprowadzającej na najwyższy szczyt Tatr wystawiało 

jej bardzo dobrą rekomendację. Smaczku całości dodawały jeszcze wszystkie legendy krążące na jej temat. Podobno nie jeden zespół nie potrafił odnaleźć 

startu drogi a nie jeden wspinacz odpadł po walce w trudnościach... Tego trzeba było po prostu spróbować!


I tak zachęceni słonecznymi prognozami, razem z Krzysztofem i Michałem wyruszamy o 02:00 z Krakowa w stronę Wyżnich Hagów. Na miejscu szybkie 

śniadanie i przed 05:00 ruszamy w głąb Doliny Batyżowieckiej.

na miejscu zamiast słonecznej pogody, wszystkie szczyty ukryte są w chmurach...
a jakby tego było mało jest jeszcze zimno jak cholera...


Na szczęście spręż w zespole jest na tyle duży, że po chwili odpoczynku, decydujemy, że mimo wszystko ruszamy w poszukiwaniu startu drogi... i dopiero tam 

zdecydujemy co robić dalej.


Korzystając z relacji Zipiego oraz opisu ze strony Damiana (click!) ze znalezieniem startu drogi nie mamy żadnych trudności. Problem stanowi jednak to, że



Mimo niesprzyjających warunków nie poddajemy się jednak za szybko. W końcu nie po to wstałem o 01:00 w nocy, aby tak łatwo zrezygnować!

I tak po szybkiej naradzie... wychodzi na to, że to własnie mi przypada poprowadzenie pierwszej części drogi.


Pierwszy wyciąg przysparza mi szybszego bicia serca, ponieważ z powodu niskiej temperatury, już w trakcie wspinania pionowym zacięciem, zaczynam

stopniowo tracić czucie w palcach u nóg. Dodatkowo po przetrawersowaniu w lewo zaczynam także tracić czucie w palcach u rąk. Jakby tego było mało co

chwile muszę przystawać i wycierać dłonie w ubranie, aby przynajmniej trochę osuszyć je z wody, która zalega we wszystkich najlepszych chwytach.


Po dojściu pod crux jestem już na tyle wymarznięty, że zanim odważam się wejść w trudności muszę chwilę odsapnąć i rozgrzać dłonie.

Na szczęście siła robi swoje :-) sięgam w końcu wysoko lewą ręką, dokładam prawą, po czym wychodzę już łatwym terenem stanowiska gdzie ściągam do

siebie chłopaków.

Krzysztof w cruxie
Michał na dojściu do drugiego stanowiska
w końcu zaczynamy wspinanie w promieniach słońca!


Start w trzeci wyciąg to bardzo fajna płyta po dobrych klamach, która po przejściu w prawo wyprowadza na dużą platformę pod okapami. Tutaj w teorii 

(topo) można założyć stan. Ja jednak podobnie jak Damian, postanawiam pójść jeszcze dalej. Niestety podobnie jak on nie unikam lekkiego przesztywnienia

liny.


Jeśli ktoś będzie chciał zrobić podobnie, sugeruję solidne przedłużanie przelotów.

Michał na dojściu do (naszego) trzeciego (wg topo czwartego) stanowiska


Wyciąg piąty (nasz czwarty) wydał mi się najładniejszy z całej drogi. Wejście (na tarcie) w skośną ryskę (wg topo) za II (w moim odczuciu zdecydowanie III

IV) prowadzącą na połogą płytkę, z której później dalej przez przewieszkę (hak w trudnościach) za V+. Palce lizać! Szkoda tylko, że tak jak pierwszy wyciąg,

jest mokry...


Topo sugeruje założenie stanowiska na płytce, jednak podobnie jak Damian łączę ten wyciąg z następnym i idę od razu przez przewieszkę do zacięcia, gdzie

zakładam stanowisko z haka i dwóch kości. Jedna z kości powinna tam siedzieć do teraz.


Wyciąg szósty (nasz piąty) prowadzi już Krzysztof. Zacięciem prosto do góry i dalej w najbardziej dogodnym miejscu (jak puszcza) w lewo na filarek. 


Niestety jakość skały w tym miejscu pozostawiała dużo do życzenia.

Krzszytof w zacięciu
czujny asekurant
zacięcie na szóstym wyciągu

Wyciąg siódmy startuje trawersem, z którego po luźnych kamieniach wchodzimy w III kominek prowadzący na drugą stronę grani.


Tutaj zamiast trawersować luźne bloki skalne, wybieramy opcję zejścia niżej do żlebu i wygodnego powrotu do wejścia kominka (z prawej). Prawdopodobnie 

wbijamy się w nie ten kominek ;-), ponieważ właściwy, wydaje się startować bardziej z lewej strony.


Wyciąg ósmy, startuje z wygodnej platformy, która przez ciasny komin a następnie połogą płytkę wyprowadza nas już na właściwą grań.



Granią cały czas jej ostrzem, w górę, w kierunku dwóch widocznych z dołu turniczek. 


Sugerując się opisem Zipiego, przez wspomniane turnie, przechodzę na drugą stronę grani, opadającym między nimi żlebem, gdzie mijam drugą turnię z jej 

lewej strony. Następnie ponownie wracam na prawą stronę grani, skąd dalej trawersem (raczej łatwo) docieram do przełączki pod Wyżnią Gerlachowską 

Strażnicą. Cały odcinek od wejścia na grań pokonujemy już na lotnej asekuracji.

po trawersie
godzina jest już późna, także na sam szczyt w dalszym ciągu idziemy na lotnej
ostatnie metry grani
Gerlach
widmo brockenu
żleb zejściowy

Thursday 20 July 2017

zamarła : prawi wrześniacy VI+ // festiwal granitu V

"Szybka*" akcja na Zamarłej Turni, gdzie wspólnie z Michałem, w ciągu jednego dnia, zrobiliśmy dwie linie:
- Prawi Wrześniacy VI+

- Festiwal Granitu V


Nasz (mój) plan zakładał jeszcze zrobienie przynajmniej dwóch pierwszy wyciągów Aligatora VII-, jednak niestety na to czasu już nie starczyło. 

Może następnym razem...

Michał na pierwszym stanowisku Prawych Wrzesniaków
Dojście do przedostatniego stanowiska za V+

Tuesday 18 July 2017

mamutowa : boskie buenos

Czasami w życiu każdego wspinacza przychodzi taki moment, kiedy trzeba powiedzieć sobie dość i po prostu odpocząć. Mnie ten moment dopadł mnie akurat


dzisiaj w Mamutowej :-)