Saturday 19 August 2017

première pointe des nantillons : - guy anne TD+ 6a+


Maciek jednak miał rację. Mimo, że poprzedniego dnia nie miałem już ochoty na wspinanie, to po przespanej nocy wszystko odeszło w zapomnienie ;-) W

prawdzie rezygnujemy z "najbardziej ciągowej" Bienvenue au Georges V, ale decydujemy się na Amazonię, jedną z najładniejszych dróg w okolicy.


jak wiadomo każda górska wspinaczka rozpoczyna się od dobrej kawy ;-)

podzieleni sprzętem ruszamy pod ścianę

niestety z powodu późnej godziny wyjścia, ktoś startuje przed nami...


Po dotarciu pod ścianę, okazuje się, że musimy trochę zmodyfikować swoje plany. Zespół, który wbił się w Amazonię właśnie zjeżdża. Chłopaki twierdza, że

na drugim wyciągu "trawers po niczym" cały płynie. A, że jest ubezpieczony tylko jednym spitem w trudnościach to nawet nie mają ochoty go próbować.


Wierząc im na słowo po szybkiej naradzie postanawiamy przerzucić się na sąsiednią Guy Anne "L'insolite".



Tym razem mi przypada pierwsza część drogi. W celu zaoszczędzenia czasu mam poprowadzić pierwsze cztery wyciągu a później się zmienimy.

pierwszy wyciąg mimo, iż krótki już oferuje ciekawe wspinanie ;-)

Rafał na jednej z kluczowych rys trzeciego wyciągu



wyjście z trudności


Czwarty wyciąg strasznie mi się podoba. Mimo, że jak dla mnie trudny, to oferuje super wspinanie! Najpierw długa, trawersująca w lewo rysa ze stopniami na


tarcie. Następnie czujne wejście do drugiej pionowej rysy.

wejście do drugiej rysy na czwartym wyciągu

w tym miejscu miało już być łatwo, jednak nadal było co robić!

nie ma lekko

na końcu nawet trzeba trochę przymagnezjować...


Niestety na czwartym stanie chłopaki nie podzielają ze mną radości ze wspinania. Rysy mocno ich zmięły. Z resztą słowa Rafała "stary, jak Ty żeś to k@##%

poprowadził?" mówią same za siebie. W prawdzie chcą iść dalej, ale tylko pod warunkiem, że następne wyciągi również ja będę prowadzić. Brzmi zachęcająco,


jednak po tylu dniach wspinania w granicie, poodrywana pod paznokciami skóra, bolące mięśnie czy uwierające w stopę buty (więcej wymówek nie pamiętam)


nie pozwalają mi się na to zgodzić. I tak dochodzimy do wniosku, że pociągniemy jeszcze kolejne dwa wyciągi, dzięki czemu zrobimy krótszą wersję Guy Anne.



Z dwojga złego, dobrze, że cokolwiek uda nam się zrobić ;-)


następny wyciąg prowadzi Rafał... siedzimy... nic się nie dzieje... czekamy... ;-) zimno!





Wyciąg, mimo, że częściowo obity, oferuje turbo wspinanie! Mina Maćka z resztą mówi sama za siebie!


szeryf na ostatnim (6) wyciągu



gdzie ten Rafał? ;-)

czas wracać na obiad



nasz cały dobytek

zadowoleni, chociaż niesmak pozostał!

moje dłonie po kilkunastu dniach wspinania w granicie...

widoki ze schroniska!


Patrząc z perspektywy czasu, dobrze, że nie wybraliśmy się do końca drogi. Mimo, że wspinanie było na prawdę ładne, to jednak jako trójkowy zespół

ruszaliśmy się strasznie powoli. Nie pozostaje nic innego jak doładować i wrócić na Nantillonsy za rok i zrobić wszystkie trzy drogi ;-)


No comments:

Post a Comment