Maciek jednak miał rację. Mimo, że poprzedniego dnia nie miałem już ochoty na wspinanie, to po przespanej nocy wszystko odeszło w zapomnienie ;-) W
jak wiadomo każda górska wspinaczka rozpoczyna się od dobrej kawy ;-)
podzieleni sprzętem ruszamy pod ścianę
niestety z powodu późnej godziny wyjścia, ktoś startuje przed nami...
Po dotarciu pod ścianę, okazuje się, że musimy trochę zmodyfikować swoje plany. Zespół, który wbił się w Amazonię właśnie zjeżdża. Chłopaki twierdza, że
Tym razem mi przypada pierwsza część drogi. W celu zaoszczędzenia czasu mam poprowadzić pierwsze cztery wyciągu a później się zmienimy.
pierwszy wyciąg mimo, iż krótki już oferuje ciekawe wspinanie ;-)
Rafał na jednej z kluczowych rys trzeciego wyciągu
wyjście z trudności
Czwarty wyciąg strasznie mi się podoba. Mimo, że jak dla mnie trudny, to oferuje super wspinanie! Najpierw długa, trawersująca w lewo rysa ze stopniami na
wejście do drugiej rysy na czwartym wyciągu
w tym miejscu miało już być łatwo, jednak nadal było co robić!
nie ma lekko
na końcu nawet trzeba trochę przymagnezjować...
Niestety na czwartym stanie chłopaki nie podzielają ze mną radości ze wspinania. Rysy mocno ich zmięły. Z resztą słowa Rafała "stary, jak Ty żeś to k@##%
następny wyciąg prowadzi Rafał... siedzimy... nic się nie dzieje... czekamy... ;-) zimno!
Wyciąg, mimo, że częściowo obity, oferuje turbo wspinanie! Mina Maćka z resztą mówi sama za siebie!
szeryf na ostatnim (6) wyciągu
gdzie ten Rafał? ;-)
czas wracać na obiad
nasz cały dobytek
zadowoleni, chociaż niesmak pozostał!
moje dłonie po kilkunastu dniach wspinania w granicie...
widoki ze schroniska!
Patrząc z perspektywy czasu, dobrze, że nie wybraliśmy się do końca drogi. Mimo, że wspinanie było na prawdę ładne, to jednak jako trójkowy zespół
No comments:
Post a Comment