Sunday 22 July 2018

la sportiva : tc pro

Po ostatniej wizycie w Tatrach dorosłem w końcu do zakupu butów dedykowanych w góry. Wybór padł na model La Sportiva TC Pro.


Czy się sprawdzi? Zobaczymy po powrocie z Chamonix, bo na pogodę w Tatrach póki co nie ma co nawet liczyć...



Sunday 8 July 2018

mnich : sprężyna VII-

Cały nasz pobyt można podsumować stwierdzeniem "oszukani przez prognozy". Sobota miała być ładna. Niedziela dla odmiany brzydka. Jak się jednak okazało


niedziela była dużo ładniejsza, podczas gdy sobota oferowała warun dla konsera.



W związku z zapowiadanym  na popołudnie deszczem tabor opuściliśmy o godzinie 5:30. Szybkie podejście i po 7:00 znajdowaliśmy się już pod ścianą. Na


miejscu spotkaliśmy Biedrunia, który w planie miał tego dnia jakieś grubsze solo. Nasza wczesna obecność jednak (na szczęście) na tyle go zdziwiła, że


finalnie zrezygnował ze swojego planu, a my spokojnie mogliśmy rozpocząć wspinanie.






Sprężyna (w moim odczuciu), przynajmniej naszym wariantem, oferuje solidne wspinanie od początku do końca. Już pierwszy wyciąg prowadzący trawersem


(po drodze kilka plakietek) nie jest banalny. "Okap" (przewieszka?) znajdujący się na drugim wyciągu, mimo, że nie jednego wspinacza pewnie rozśmieszył


swoim rozmiarem, również nie jest łatwy. Asekuracja jednak jest na tyle pancerna i komfortowa, że nawet jeśli kogoś przerastają VII trudności, śmiało może


napierać a najtrudniejsze miejsce spokojnie przyhaczyć.




Trzeci wyciąg mimo, iż wyceniony tylko (!) na V+, również oferuje wspinanie. Paweł w prawdzie próbował trochę podnieść jego wycenę i wysłać mnie (przez


przypadek) na rysę z Luftwaffe (VIII-) "idź jak chcesz, ale wydaje mi się, że to idzie tędy" :-D jednak w porę się opamiętałem i poszedłem w prawo w stronę


zacięcia, którym dostałem się już do kolejnego stanowiska.




Wyciąg 4, który przypadł do prowadzenia Pawłowi, również nie wydał nam się łatwy. Sam trawers pod okapem nie był łatwy i odczuliśmy go zdecydowanie


trudniej niż sugerowała to wycena (V+).




Po skończeniu drogi i zjechaniu pod Mnicha, nie pozostało nam nic innego jak spakowanie zabawek i zejście na Tabor. Na taborze szybki obiad i powrót do auta.



W drodze do domu okazało się, że nie dość, że tego dnia deszcz finalnie nie padał... to pogoda była na tyle dobra, że można było się jeszcze spokojnie wspinać


do wieczora. Prognozy znowu nas oszukały...


Saturday 7 July 2018

mnich : folwark montano VIII/VIII+ // ny-ny-ny VIII-

Przelotny deszcz, duże zachmurzenie i może trochę słońca... no i wspinanie na Mnichu. Tak miał wyglądać nasz weekend po miesiącu nieobecności w Tatrach.


Na Tabor docieramy już w piątek wieczorem. Mimo piątkowego resta, czuje kompletny brak świeżości. Dwa dni wspinania w Mamucie nie wybacza. Targanie

dwóch plecaków na tabor również nie pomaga. Jednak co robić? Z doświadczenia wiem, że solidny wysiłek zawsze stawia mnie na nogi i pomaga w


"regeneracji".



Sobotni poranek jest bardzo kiepski. W nocy nad Tatrami przechodziły burze w związku z czym jest mokro, zimno i mglisto.




Przedłużamy (jak tylko się da) śniadanie i około 7:00 postanawiamy w końcu ruszyć w drogę. Pogoda wprawdzie nie powala, jednak z biegiem dnia, prognozy


przewidywały poprawę.



Na podejściu mgła jest tak gęsta, że Mnicha nawet nie widać. Klimat gęsty jak w najlepszych horrorach...



Niestety wyżej wcale nie jest lepiej. Z każdym kolejnym krokiem, przeklinam w głowie pomysł przyjazdu w Tatry. Mogłem przecież siedzieć w ciepłym Krakowie i


wspinać się na Dupie, Pochylcu, czy nawet Mamucie. Niestety jednak coś poszło nie tak. Jak zwykle prognozy nas oszukały!



W końcu jednak docieramy pod Mnicha. Wszystko wygląda słabo. Nawet bardzo. Jest szaro, ponuro i do tego mokro. Warun typu "gdzie popełniłem błąd?".