Wstając tego dnia z łóżka wiedziałem już, jak bardzo daleki jestem od swojej normalnej dyspozycji. Przy każdym stawianym kroku miałem wrażenie jakby łydki
miały mi eksplodować. Przy każdym ruchu rękami czułem ból we wszystkich mięśniach na plecach. Na podejściu już zjadłem całe swoje jedzenie a zjeżdżając z
kolejnych stanowisk, do podstawy filara, zastanawiałem się co ja tu włąściwie dzisiaj robię? Zapewne gdybym miał tylko trochę więcej siły, to, już po pierwszym
zjeździe bym się spakował i poszedł do schroniska odpocząć. W zasadzie sam nie wiem dlaczego i co skłoniło mnie tego dnia do wspinania...
Nie było jednak tutaj miejsca na wymówki. W końcu to Alpy. Chamonix. Była ładna pogoda i
trzeba było cisnąć.
pierwsze promienie słońca
standardowo śniadanie i kawka przed schroniskiem
chyba najlepsze miejsce biwakowe pod schroniskiem
ścieżka prowadząca do startu drogi...
Podczas gdy, obwieszony szpejem jak choinka na święta, Maciek prowadzi pierwszy wyciąg, ja usypiam... Na szczęście dla Chmiela asekuruje Rafał ;-)
początkowe trudności
tatrzańsko!
Na pierwszych dwóch wyciągach w końcu trochę się rozruszałem. Powoli "wracają mi siły" dlatego postanawiam teraz przejąć prowadzenie od Chmiela.
Ze wszystkich zrobionych na Enversach dróg, ta ma zdecydowanie najmniej "alpejski" charakter.
Na czwartym stanowisku, po ściągnięciu do siebie chłopaków, sugeruję, że mogę poprowadzić jeszcze wyciąg piąty :-) W końcu nie miałem możliwości jeszcze
wbić się w Chamonix w przewieszkę, a ta czeka znajduje się właśnie na piątym wyciągu! Maciek jednak studzi mój zapał i stwierdza, że teraz kolej Rafała. Nie
pozostaje mi więc nic innego jak oddać mu cały szpej i zrelaksować na stanowisku.
Wyciąg startuje z półki skalnej, która rysą doprowadza pod przewieszkę. Do tego miejsca Rafał idzie jak po swoje. Problem jednak pojawia się w miejscu
wejścia w przewieszkę. Od razu widać, że mocno go wybiera i jest na granicy odpadnięcia. Obserwując to wszystko, razem z Maćkiem, serwujemy Rafałowi taki
doping motywacyjny! :-)), że po walce finalnie udaje mu się wyjść z trudności i pokonać resztę wyciągu OS-em! Bez wątpienia Rafał ostro zawalczył!
Wspólnie stwierdzamy, że był to najładniejszy wyciąg całej drogi a Rafał ładnie go pocisnął. Nawet na drugiego, co widać po minie Maćka, nie było to banalne
do przejścia :-)
Ponieważ wszyscy mamy już dość i chcemy jak najszybciej skończyć resztę drogi, ponownie przejmuję prowadzenie.
Niestety kolejne wyciągi są już mało urokliwe. Można je określić jako poszukiwanie trudności w łatwym terenie...
chłopaki na "szczycie" po skończeniu drogi
i na "do widzenia" odwiedziny królika pod schroniskiem ;-)
No comments:
Post a Comment